Kiedy sięgam wspomnieniem do momentu, gdy wyciągnęliśmy go jesienią z
piwnicy, widzę zdemolowany stół, nogi dość prowizoryczne, mocno
zniszczone, a blat, dosłownie zmaltretowany nożami, może nawet
tasakami... Mówiono, że służył miejscowemu rzeźnikowi... Mnie to nie
zraziło, wzięłam się natychmiast do pracy... Co więcej, stół zniszczyłam
jeszcze mocniej, czym zyskał na swojej wyjątkowości. Teraz już nie jest
tym nudnym, brzydkim meblem na śmietnik, dziś jest punktem numer 1 w
moim studiu dekoracji i nie ukrywam, że moje 'biurko' chwyta za
ciekawość i zainteresowanie klientów, ale jak to czasem bywa...
złączyłam się z nim emocjonalnie i nie jest na sprzedaż... Jest ku
uciesze oczu.

Blat stołu pociągnęłam pędzlem z białą i czarną farbą, uzyskując świetny efekt szarości. Dodatkowo całość pokryta została bezbarwnym lakierem.
Nogi natomiast delikatnie poprzecierane, a zwieńczeniem całości są transferowane grafiki...
Mam nadzieję, że się spodoba, a i pociągnie Was do zmian w Waszych prywatnych przestrzeniach...

Niesamowita zmiana. I widzę fajne krzesła :)
OdpowiedzUsuńDziękuję... Pozdrowienia :)
Usuń